Moja historia (niezbyt ciekawa):

Zawsze byłem dzieciaczkiem który lubił jeść, a moi obydwoje rodzice zawsze byli przy kości, więc dziedzictwo fajne, nie? Jak byłem mały to nic przetworzonego nie jadłem, aż do gdzieś tak czwartego roku życia kiedy tatuś mi pizze kupił. I od tego się zaczęło; głęboko smażone, zawalone sosami majonezowymi, serem, przesolone, napakowane węglowodanami rafinowanymi itd. Ale jakoś szczególnie gruby nigdy nie byłem. Aż do 2015, kiedy to stres zacząłem zażerać fastfoodami. Strasznie się utuczyłem, a jak to zauważyłem to sobie dietę zrobiłem, ale niezbyt profesjonalną i straciłem głównie masę mięśniową a wewnętrzne otłuszczenie mi zostało. Miałem też gorszy (w sensie psychicznym) okres w życiu, kiedy się strasznie zblokowałem i prawie przestałem jeść, i wtedy się niedowagi nabawiłem. Sądzę, że wpadłem wtedy w coś na kształt ketozy z wygłodzenia, bo pod koniec tego okresu miałem ujemny body fat. Potem zacząłem ćwiczyć, zbudowałem mięśnie i spaliłem tłuszcz.

Jak widać moja przygoda z odchudzaniem i ćwiczeniami była pełna wzlotów i upadków. I tak miałem dużo szczęścia bo mnie rodzina wspierała, i nie miałem dużej nadwagi (a potem niedowagi :P).

Teraz mam body fat ok. 6%, i bmi poprawne, jem wszystko włącznie ze śmietaną, wieprzowiną ,masłem i tłustymi rybami. Ale unikam przetworzonej żywności i jem same naturalne produkty. Wszystko w domku gotuje, nawet do restauracji rzadko chodzę. No i jeszcze najważniejsze-dzięki całemu procesowi odchudzania nauczyłem się bardzo dużo gotować, a jeszcze trzy lata temu mrożonych pierogów nie potrafiłem zrobić, heh. Obecna dietka to na utrzymanie wagi, przynajmniej jak na razie.


Dziennik wagi:

8/2016-68kg
10/2016-65kg
1/2017-58kg
3/2017-55kg
5/2017-53kg
8/2017-51kg
10/2017-51kg
12/2017-43kg 0_0 (taka utrata masy ze stresu, depresji itd)
4/2018-56kg (to po masówce i treningu siłowym na odzyskanie mięśni)
9/2018-54kg (efekt wyrzucenia przetworzonego żarcia z diety)